poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Czemu Matka ma ogarnąć, czyli słowo wstępu

Na wstępie wypadałoby się przedstawić. Żeby była jasność jestem tytułową Matką, która czasem powinna ogarnąć. Matką jestem stosunkowo od niedawna, bo zaledwie od kilku tygodni. Ogarniaczem jest rzecz jasna mój syn, bite cztery kilogramy indywidualisty. Ja też od zawsze uważałam się za indywidualistkę, chodziłam własnymi ścieżkami czasem wbrew wszelkim normom stołecznym. Dopóki na świecie nie pojawił się mój syn udawało mi się faktycznie żyć po swojemu. A teraz? Teraz żyję po jego. Mały terrorysta zmienił moje życie, lecz nie zmienił moich poglądów.

Co tu robimy?
Założyłam bloga, za namową kilku sugestii, jakoby moje opinie warte były publikacji. A poważnie chodziło o coś zupełnie innego. Macierzyństwo jest dla mnie nowością, zmianą totalną całego dotychczasowego życia i częściowo też światopoglądu. Pamięć niestety jest zawodna, a internet przyjmie wszystko.

Co tu będzie?
Nie mam zamiaru pisać pamiętnika, bo nie mam potrzeby publicznego się uzewnętrzniania. Nie jest mi to do niczego potrzebne.
Nie mam zamiaru też udzielać rad nikomu, bo jeszcze niedawno sama miałam takie pojęcie o dzieciach jak o konstrukcji bomby jądrowej.

Bloga piszę przede wszystkim dla siebie, dla uwiecznienia tych niepowtarzalnych chwil z moim synem. Ale nie tylko, moja potrzeba pisania jest spora, pisać lubię, więc pisać będę. Nie tylko o macierzyństwie, ale o książkach czytanych tonami, o ludziach, których spotykam, o tym co mnie wkurza i co zadziwia. Taki, ot niecodzienny felieton z codziennego życia.

Jeśli ktoś się zagubi i trafi na tą stronę niech zostawi po sobie ślad. Napisze zdanie, lub dwa, będę wdzięczna za każdą opinię, także te krytyczne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz