Czy mamy jedzą śniadanie? Odpowiedź wydaje się banalnie prosta tym, którzy dzieci nie mają i bardzo złożona, tym którzy są rodzicami. Jeśli, ktoś posiada dziecko, zwierzę domowe, a w dodatku wrodzony brak życiowego ogara, to już historia zwykłego śniadania łatwo może przejść w psychodramę.
Jak to wygląda u mnie?
Tak mama je śniadanie... pod warunkiem, że potrafi je zrobić i zjeść jedną ręką. Na drugiej w tym czasie wisi mniej lub bardziej wyjące dziecko, które akurat w tej chwili potrzebuje swej matki. Szczęściem śniadaniowym jest jeśli wyjec nie wpakuje ręki w kanapkę i nie wyleje herbaty. Herbata jest oczywiście zimna, bo o gorącej matka może zapomnieć. Kiedy herbata jest gorąca, dziecko najczęściej tworzy kupę/rzyga/wyje/ma inną tragedię życiową. Niepotrzebne skreślić. Jak matce uda się ogarnąć bieżącą sytuację, herbata jest co najmniej letnia. Szczęściem jest jeśli po opanowaniu sytuacji nie okazuje się, że współpracujący z dzieckiem koteł korzystając z okazji zajumał zostawioną w popłochu wędlinę. Zostawiając dekoracyjny dowód w postaci kromki chleba gustownie przyklejonej stroną masła do płytek kuchennych. Kiedy matka zrobi kanapki od nowa, okazuje się, że akurat w tym momencie dziecko jest głodne. Jest zdecydowanie bardziej głodne od matki. Musi jeść - Teraz! Wiedząc o czuwającym kocie, przezorna matka ukrywa kanapki w lodówce. Robi butelkę, jedną ręką karmi dziecko, drugą je przyschnięte lekko kanapki i popija zimną herbatą. Dziecko zjada szybciej. I chce się bawić - teraz! Matka myśli, że zajmie czymś dziecko na szybko i skończy posiłek. (Śniadanie - najważniejszy posiłek dnia) zarzuca dziecko zabawkami, pokazuje, zabawia, struga pawiana z nadzieją, że mały terrorysta zajmie się sobą. W końca się udaje. Matka wraca do kanapek. Bez większego zdziwienia stwierdza, że koteł zajada salami na podłodze.
Już wie skąd koteł ma salami.
Sprząta resztki kanapek.
Robi kolejną kawę.
Koteł nie lubi kawy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz